W moim patrzeniu na rękodzieło ważne jest pierwsze wrażenie, jakaś emocja, skojarzenie, czasem wspomnienie, zachwyt, podziw. Potem zastanawiam się jak jest zrobione, z czego, podziwiam pomysł i czasem niepojęty dla mnie sposób wykonania. Nie wiem, czy tego lata trafię na jakiś kiermasz rękodzieła, ale przyjemna jest już sama myśl o takich miejscach. Mija się krzykliwe stragany z pamiątkami masowej produkcji by odnaleźć stoiska z niezwykłymi przedmiotami, zrobionymi z kamieni, ze szkła, z wikliny, z drewna, z żywicy, z zasuszonych roślin, ze sznurków, z nici, z papieru, z głębi serca i z wyobraźni. Tęsknię za tego typu wrażeniami na żywo, za zachwytem, za zaskoczeniem.
Inaczej ma się sprawa z
rękodziełem dzierganym. Oczywiście tu też najważniejsze jest pierwsze wrażenie
i spojrzenie na całość, jednak bardziej wnikliwie przyglądam się technice
wykonania, rozbieram ją w myślach na czynniki pierwsze. Jak jest zrobiona,
dlaczego tak, no i czy ja też bym potrafiła. Rzut oka na konstrukcję, fason,
wykorzystany wzór, nagłe pragnienie by też tego spróbować. Wcale nierzadkie to
przypadki.
Nad niejedną głową głowiłam się
próbując rozliczyć wzór z czapki, by zapomnieć o nim zanim jeszcze wysiadłam z
tramwaju. W pamięci przemazują mi się też mijane szałowe szale, wspaniałe
swetry, kamizele oraz poncza o ciekawych formach i kolorach. Zrobiłabym! Ach,
może kiedyś, tak, na pewno.
Kiedy jednak mam do zrobienia konkretną
rzecz wówczas energię ze stanu uniesienia wykorzystuję jako paliwo do
działania. Zarówno przy projektach, które sama przygotowuję jak i w przypadku, gdy korzystam z gotowych opisów
najpierw skupiam się na sposobie wykonania. Ważna jest świadomość tego, co
potrafię oraz umiejętność czytania wzorów i odtwarzania ich we własnej
dzianinie. Można znaleźć mnóstwo instrukcji, w książkach, gazetach, w
Internecie. Jak jeden filmik jakiś niejasny to można sięgnąć do innego,
próbować, pruć i tak do skutku, aż osiągnie się pożądany efekt.
Poruszyłam ten temat, bowiem
ostatnio stanęłam przed zupełnie nowym zadaniem. Wiedziałam co mam zrobić, ale
nie miałam pojęcia „jak?” I tak oto przeszłam do kolejnej litery mojego
dziewiarskiego abecadła –„ j”, jednak równie dobrze dzisiejszy wpis mógłby być
kolejnym odcinkiem o inspiracjach i improwizacjach, tak jak jeden z wielu
innych. W dzianinowym świecie bowiem elementy lubią się powtarzać, a wątki
splatać, przeplatać, czasem zaskakiwać.
Cóż to za zadanie? Zaskakująco
proste i trudne zarazem. Wnuczka poprosiła mnie o sweterek, opisała go pięknie,
powiedziała jakie ma mieć kolory i dodatkowo zrobiła rysunek. Wiedziała, że
musi poczekać aż skończę coś innego, ja natomiast musiałam wymyślić jak jej
projekt zrealizować. Gdy odwiedziła mnie następnym razem zapytała o sweterek,
doprecyzowała opis i wykonała kolejny rysunek. Nieco inny, choć idea
pozostawała ta sama, za to poziom trudności niepokojąco się podnosił. To miał
być sweterek z lawendami z przodu, a każdy kwiatuszek otoczony zieloną obwódką,
przy rękawach i przy kołnierzu coś w rodzaju koronki lub falbanki. Teoretycznie
nic trudnego, poza tym że mogło dojść do rozbieżności między wyobrażeniami
Kingi, a tym jak mogły zostać przeze mnie odczytane i za pomocą drutów
przerobione na dzianinę. Dawno nie miałam tak emocjonującego zadania! Czekając
na zamówione lawendowo błękitne włóczki rozrysowywałam projekt i dobierałam wzory
przypominające grządki, płot, koszyki. Starałam się również aby bogactwo
wymaganych motywów ująć w jedną spójną całość. Wygląda na to, że się udało, a
efekt zadowolił i mnie i Kingę. Mimo gorąca już następnego dnia chciała ubrać
sweterek do przedszkola.
Co do kwestii technicznych, ten
raglanowy sweterek zrobiłam bezszwowo, od góry. Co prawda zaczynałam od dołu świeżo
opanowanym koronkowym motywem, ale w połączeniu z całością nie wyszło tak
dobrze jak oczekiwałam, toteż sprułam i zaczęłam od nowa, od góry.
Wykorzystałam trzy kolory włóczki Cotton Gold Alize – 40, 166 i 616. Brzegi
mankietów, kołnierzyka zrobiłam z cieniowanej włóczki w pasującym kolorze. Lawendy wyhaftowałam jak umiałam😊
Ale wnuczka ma niesamowitą wyobraźnie! Taki cudny sweterek wymyślić potrafi tylko kreatywna dusza. A babcia pięknie zrealizowała ideę dziecka:)))
OdpowiedzUsuńAch to prawda, ma niesamowitą wyobraźnię i talent, którym wciąż nas zaskakuje. Choć nie ukrywam, że realizowanie pewnych pomysłów jest wyzwaniem, na przykład tunika w esy floresy, albo czapka z pomarańczowym dinozaurem, z misiem, z kwiatkiem, z choinką i z biedronką. Była niezła zabawa! Od siebie dodałam do tej czapki jeszcze motylka;-) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńCoś podobnego! Czy ta dziewczynka sama ten sweterek wymyśliła?!?!? Jest uroczy i ma tyle detali, że aż dziw bierze, że dziecko to w swojej główce stworzyło. A Ty wspaniale wykonałaś :) Lawendy są prześliczne!
OdpowiedzUsuńHi hi, ja też rozkładam cudze ubrania na części pierwsze i w myślach debatuję "jak" i czy ja bym potrafiła, a potem zapominam. Czasami jednak nie zapominam i te projekty, od których, jak to ujęła kiedyś moja koleżanka, mózg swędzi, to te projekty czasami realizuję, choć z różnym skutkiem.
Życzę wielu wspaniałych inspiracji i mnóstwa pomysłów na realizację wszelkich projektów. I jeszcze nieskończonego czasu na to wszystko :)
Dziękuję za tyle miłych słów:-) Tak, ta dziewczynka sama wymyśliła sobie lawendowy sweterek, połączenie kolorów, ozdobienie kwiatami. Gdy słuchałam, jak Kinga opowiada o tym projekcie byłam pod wrażeniem zarówno nieskrępowanej wyobraźni jak i konkretnych oczekiwań, ona po prostu wiedziała czego chce. Na przykład nie zgodziła się na lawendowe motywy z tyłu (wtedy jeszcze myślałam, że będzie to żakard) Do końca nie wiedziałam czy moja wersja będzie zgodna z jej wizją, bo wiadomo każdy z nas ma inne wyobrażenia. Nawet jak robię coś dla siebie, wiem czego chcę i mogę przewidzieć jak to będzie wyglądać to i tak zwykle jest pewna rozbieżność między wyobrażeniem a efektem końcowym, czasem na minus, czasem na plus. Na szczęście ten sweterek obu nam się spodobał. Dziękuję pięknie za te cudne życzenia, niech się spełniają i... nawzajem:-)))
UsuńRozumiem przez co przeszłaś :0) moje dzieci również rozrysowały mi kilka rzeczy do wydziergania ;0) najtrudniej sprostać wymaganiom małych artystów i ich wyobrażeniom :0)
OdpowiedzUsuńTobie się udało i to ogromny sukces :0) bo sweterek jest śliczny, a wnuczka zadowolona, co jest przecież najważniejsze :0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
To prawda, małym artystom trudno sprostać, ale warto próbować, bo przy okazji wystawia się na próbę swoje umiejętności, może zrobię tak, zastosuję takie albo inne myki, uda się, nie uda? To ekscytujące jak dobra zabawa:-) Pozdrawiam ciepło:-)
UsuńRównież jestem pod ogromnym wrażeniem świadomości małej dziewczynki tego, czego oczekuje a czego nie chce. Toż to było wyzwanie! Cieszę się, że obie jesteście zadowolone.
OdpowiedzUsuńTeż lubię oglądać kiermasze z różnorakim rękodziełem. Pamiętam taką sytuację sprzed kilku lat w Wiśle:
Pani góralka sprzedająca wyroby dziewiarskie, głównie swetry i poncza, praktycznie wyrzuciła mnie ze stoiska, bo zbyt długo przyglądałam się chyba swetrowi, nie pamiętam już co to było. Powiedziała coś w tym stylu: przyjeżdżają, liczą oczka, kopiują i same sobie robią... W domyśle - nie kupują.
No cóż - nie zyskała we mnie klientki;-)
Skoro zatrzymałaś się dłużej, to znaczy że dzianiny były piękna, ale już zachowanie tej rękodzielniczki niekoniecznie. Gdyby zauważyła w Tobie dziewiarkę i wdałybyście się w dyskusję, to taka sytuacja mogłaby raczej przykuć uwagę innych klientów i przysporzyć jej nabywców:-) Ja kiedyś przechodząc przez plac targowy blisko centrum miasta zwróciłam uwagę na panią robiącą na drutach i sprzedającą skarpety, takie grubaśne, melanże z wielu pstrokatych i jednocześnie smutnych kolorach. Ciekawie wyglądała wciśnięta między stosy kapusty i sałaty. Na pytanie czy mogę zrobić zdjęcie jak dzierga podała kwotę, niemałą. Ok, rozumiem, ale ton miała dość roszczeniowy, po prostu niegrzeczny. Przypominam sobie też inną sytuację, kiedyś przy jednym stoisku podziwiałam artystyczną biżuterię, żaden przedmiot się nie powtarzał. Wiedziałam że nic nie kupię, bo nie miałam gotówki, a miałam chwilę czasu, uprzedziłam więc panią, że tylko popatrzę, właścicielka nie miała nic przeciwko temu. Zapytałam o stronę internetową i możliwość zakupów przez internet, nie było takiej opcji, a szkoda. W ostatni dzień kiermaszu udało mi się tam wrócić i kupić coś, co wcześniej mnie zachwyciło. Pozdrawiam serdecznie:-)
Usuń