środa, 9 lipca 2025

Niezapisane, napisane...

Według prognoz i alertów miało być bardzo deszczowo i burzowo wczoraj, a u mnie zapowiadał się wyjątkowo spokojny dzień, z nadzieją na ciszę i bynajmniej nie ciszę przed burzą. Warunki wręcz idealne, by popisać w skupieniu, przejrzeć zdjęcia i przygotować wpis na bloga. Tym bardziej miałam na to ochotę, że przyszedł mi do głowy pomysł pokazania dwóch dzianin niekoniecznie letnich, a fakt, że mnie samą zaskoczył wzięłam za dobrą monetę. Dodatkową motywacją do „poblogowania” był niezwykle rzadki u mnie stan, że akurat nie miałam niczego na drutach. Usiadłam więc przed komputerem, by jeszcze rano na szybko zanotować kilka kluczowych myśli. Pisało mi się dobrze, szybko, stukając w klawiaturę obserwowałam jak na biel ekranu wypływała fala moich rozmyślań. Miałam potem do tego wrócić na spokojnie, raz jeszcze przeczytać, zastanowić się, poprawić. Jednak do domu wróciłam później niż planowałam, gotowanie obiadu też jakoś więcej czasu mi zabrało, a poza tym pojawiło się parę innych okoliczności, ot, życie. Pewnie bym nawet o tym nie wspomniała, gdyby nie fakt, że  tekst choć został napisany, to nie został zapisany. Zwyczajne niedopatrzenie, elementarny błąd. No cóż, to się zdarza. Trochę szkoda, ale nie wylewam nad tym morza łez, być może tak miało być,  by te wczorajsze „mądrości” rozpłynęły się w wirtualnym niebycie.  Tymczasem w moich notesach te wszystkie słowa i zdania zapisane kiedyś na szybko, jakieś cytaty i własne zapytania wciąż tam są. Czasem piszę odręcznie, czasem na klawiaturze. To tylko inne sposoby zapisywania słów,  bo one same, raz pomyślane, powiedziane czy zapisane mają pewną moc, wpływ na rzeczywistość, nawet te rzucane na wiatr, nawet te z niezapisanych plików, bo i one mogą być jakąś lekcją, albo pretekstem do zmiany planów,  przekierowania na inne tory.

Dzianiny, wybrane wczoraj jak gdyby nigdy nic czekają gotowe do prezentacji. Można by pomyśleć, że to taka przewaga materii, pewność, konkret i nic więcej. Akurat! Praca z tą materią dostarcza wielu różnych wrażeń i to na każdym etapie. Życie dziewiarki bywa burzliwe, zmienne i czasem nieprzewidywalne.  I ja tę zmienność lubię. Coś mi to przypomina…  Takie właśnie jest dla mnie morze Bałtyckie, piękne, dynamiczne, żywe, zmienne. Cieszę się, że udało się zrobić parę zdjęć dzianin na plaży. Ale zanim je pokażę jeszcze opowiem o ich powstawaniu.

Wiosną pracowałam nad ażurowymi, misternymi dzianinami, byłam z nich zadowolona, a moją satysfakcję wzmacniało zadowolenie osób, które zamówiły u mnie te rzeczy. Gdy skończyłam te projekty zaczęłam robić coś dla siebie, spontanicznie i bez wcześniejszych wyliczeń, mogłabym powiedzieć, że dla czystej przyjemności robienia na drutach, ale nie byłoby to prawdą. Po pierwsze miałam cel – długi sweter, prawie płaszcz, o którym marzyłam od dawna. Doskonale pamiętam wszystkie te długie kardigany w czasopismach dziewiarskich, do których wzdychałam z zachwytem, by zaraz potem usłyszeć w głowie ostrą krytykę – za dużo wełny, za dużo roboty… no i tak odkładałam mój pomysł aż do tego momentu, gdy olśniło mnie, że idealnie nadaje się na niego wełna, którą uzyskałam ze sprutego swetrzyska kupionego za bezcen. I tu dochodzimy do „po drugie” – ze względu na ograniczoną ilość materiału i brak możliwości dokupienia motka nie mogło to być całkiem beztroskie dzianie. „Czy wystarczy włóczki?”  Oto znany od pradziejów dziewiarski dylemat.  Wiedziałam, że wystarczy na sweter, lecz nie mogłam precyzyjnie określić na jaką długość, toteż robiąc raglan od góry tuż po rozdzieleniu korpusu zrobiłam rękawy, a cała resztę aż do zużycia tej pięknej, grubej, granatowej wełny.

Druga rzecz, którą dziś pokażę też zrobiłam dla siebie, też spontanicznie, też z grubej wełny i też z własnych zapasów włóczkowych. Gdy przyszedł maj i przypominał zimny październik zapragnęłam wesołych kolorowych skarpetek. Wyjęłam resztki wełny skarpetkowej  „Novita 7 brothers” , na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasujących, ale tak je połączyłam, że utworzyły spójną całość. Z siedmiu kolorów z „siedmiu braci” powstały skarpetki, które bardzo lubię, lecz nad morze ich nie zabrałam😊













i jeszcze skarpety