W pasji porywające jest to, że przeplata się z życiem i poniekąd staje się jego częścią. Odbywa się to na różnych poziomach. W wymiarze materialnym i dosłownym są to rzeczy, które się tworzy, wykonywane czynności oraz potrzebne do tego narzędzia i akcesoria. Kolejna warstwa to emocje, nastroje, pragnienia, marzenia, plany oraz aktywność umysłowa związana z ich realizacją, uczenie się i doskonalenie umiejętności. Bardzo smakowity to tort, a choć rozkoszuję się nim już dość długo i dzielę się tą radością z innymi to jakoś wcale go nie ubywa ani też nie "przyjadł się". Zapytacie o wisienkę, dla mnie jest nią pisanie o przeplataniu się pasji z życiem, na takim głębszym poziomie, trochę abstrakcyjnym, trochę metafizycznym. Gdy pomyślę na przykład o warkoczach i splotach polegających na krzyżowaniu się włóczek uświadamiam sobie, że z różnych wydarzeń i planów, również tych pokrzyżowanych powstają ludzkie życiorysy. Tworzenie i realizowanie planów to też niezwykle ciekawy i szeroki temat, czasem realizuje się własne wizje, a czasem realizuje czyjeś programy i to nie zawsze świadomie. W życiu dziewiarskim sprawa jest prostsza – wiadomo czy robi się z pomysłu własnego, inspiruje czyjąś pracą czy korzysta z gotowego projektu. Zawsze jednak trzeba włożyć w to własną pracę i niemal za każdym razem efekt jest inny. Ta pewna nieprzewidywalność jest dla mnie czymś fascynującym.
Szczególny smak ma tworzenie dla kogoś, lecz nie w formie
niespodzianki, tylko na konkretne życzenie. Zrozumieć dzianinowe potrzeby i
oczekiwania drugiej strony i potrafić je zrealizować – oto jest wyzwanie. W tej
dziedzinie jak dotychczas mam pozytywne doświadczenia i jest to także zasługa
osób, które obdarzają mnie zaufaniem. I takim sposobem wciąż się czegoś uczę, a
tort tworzony z mojej pasji smakuje coraz lepiej. Właściwie to dzierganie jest raczej
moim chlebem powszednim, ale dziś jednak bardziej pasuje mi metafora tortu. Gdy
w październiku wyskoczyło mi fejsbukowe wspomnienie sprzed pięciu lat
uświadomiłam sobie, że od pięciu lat piszę bloga i pokazuję swoje prace.
Okrągłe rocznice trochę mnie onieśmielają, ale nie aż tak bardzo, by o nich nie
wspomnieć i nie zaproponować tortu. Proszę się częstować😊
Tego lata synowa mojej przyjaciółki poprosiła mnie o
zrobienie swetra. Po wstępnych rozmowach telefonicznych wiedziałam jaki ma być
ten sweter (ciepły, warkoczowy, zapinany, z kapturem, z kieszonkami) wpadłam w
wir poszukiwania włóczek, dobierania i rozrysowywania wzorów. Pamiętam naszą
rozmowę przy pierwszym spotkaniu, Justyna powiedziała coś takiego „pani to ma
dobrze, może sobie robić takie swetry”, a ja pomyślałam sobie, „o tak, ja to
mam dobrze, mogę zaprojektować i wykonać sweter dla takiej pięknej dziewczyny”.
Pokazałam moje propozycje, możliwe modyfikacje, zrobiłam pomiary, zanotowałam
je i w zasadzie miałam wolną rękę. Dopytałam jeszcze czy na pewno mam tę wolną
rękę i w odpowiedzi usłyszałam „za dużo pięknych swetrów pani zrobiła”. Noo
proszę! Może te wyznania budzą skojarzenia z lukrem, ale przecież do tortu to jak
najbardziej pasuje. Przedstawię jednak temat z innej strony, owszem tort to
konsumpcja słodyczy, świętowanie uroczystości, ale zanim do tego dojdzie to
jakoś trzeba go zrobić. Podobnie ze swetrem, to nie tylko planowanie, szukanie
wzorów, miłe pogawędki i komplementy,
ale realizowanie tych planów w sposób zadowalający obie strony. To był dość
pracochłonny projekt, nie obyło się bez prucia. Najpierw okazało się że wybrana
przeze mnie bogata plecionka ściągała dzianinę i niezbyt harmonijnie wyglądała
z warkoczami obok, więc zmieniłam wzory. Potem stwierdziłam, że nie odpowiada
mi konstrukcja, choć nie była zła to sprułam to co zrobiłam, gdyż dużo lepszy
pomysł przyszedł mi do głowy i jestem zadowolona z efektu.
Sweter zrobiony jest z dropsowej mieszanki wełny i alpaki Nepal w kolorze mgła,
bezszwowo, od góry, z wpuszczanymi kieszonkami. Guziki kupiłam w małej
pasmanterii w czasie jednej z naszych letnich wycieczek, a na jednej ze swoich
jesiennych wycieczek Justyna zrobiła sesję zdjęciową swetra i dzięki temu mogę
go dziś pokazać na właścicielce.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się sweterek. Tyle się w nim dzieje, a mimo to jest harmonijny i "nieprzeładowany". Kaptur i kieszenie to nie jest typowy must have, ale stanowią bardzo atrakcyjną wartość dodaną. Podoba mi się wyróżnienie karczku, a także motywy plecionki. Sweter idealnie leży na właścicielce i pewna jestem, że jest bardzo zadowolona z efektu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem filozoficzne refleksje nad relacją dziergania do życia i życia do dziergania są właśnie tą wisienką na torcie.
Gratuluję piątej "okrągłej" rocznicy blogowania:-)
Dziękuję Ci serdecznie:-) Co do karczku, na początku inaczej rozplanowałam układ wzorów, wraz z dodawaniem oczek wplatałam z boku warkocze pojedynczymi oczkami, ale sprułam to bo, bo olśniło mnie że dzięki rozdzieleniu na karczek i część plecionkową całość będzie bardziej harmonijna, cieszę się że swoim wprawnym dziewiarskim spojrzeniem dostrzegłaś to i doceniłaś.
UsuńGratuluję rocznicy blogowania! Bardzo smaczny ten Twój tort filozoficznych przemyśleń przeplatanych z prezentacją sweterka ;) Wyszło super, podobnie jak Bokasi podoba mi się zaznaczenie karczku. Nie mogę się tylko dopatrzeć czy to metoda c czy zszywane ramiona? Przeplatanki i wzór strukturalny bardzo ładnie się komponują, całość świetnie leży (a wiem że to nie jest takie oczywiste gdy dzierga się dla kogoś).
OdpowiedzUsuńŻyczę wielu kolejnych owocnych lat blogowania i dzielenia się z nami swoim spostrzeżeniami oraz dzianinami, pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za odwiedziny, za dobre słowa, za czytanie:-) Swetr robiłam metodą continuos, panel wzorów warkoczowych na rękawach powtarza się na przodach, natomiast na plecach wzór jest inny, ale spójny z całością. W tym swetrze nie było zszywania, tylko przymocowałam kieszonki wewnątrz no i oczywiście guziki. A w temacie karczku to przyznam, że to jest dla mnie odkrycie, w wielu swetrach podobają mi się wzory, ale już konstrukcja niekoniecznie, gdyż są to pozszywane prostokąty, i nie chodzi o sam fakt szycia (choć to też) ale kwestię wygody i nadmiaru dzianiny w okolicach pachy i wkładania tego pod kurtkę. Serdecznie pozdrawiam:-)
Usuń"100 LAT, 100 LAT !!!" - skoro jubel i tort taki smakowity, czy raczej - wysmakowany, śpiewam Ci głośno. Niech chleba powszedniego dziewiarskiego Ci nie zabraknie oraz słów pięknie skomponowanych, w które ubierzesz stworzone przez siebie ubrania. I rzeczywistość wokół. <3 Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńZrobiłam już kilka prac na zamówienie i też były to pozytywne doświadczenia. A że nie dysponuję taką wprawą i doświadczeniem jak Ty - zaufanie innych tym bardziej mnie zadziwia :0) Czasem też stresuje ;)
Niesamowita jesteś! Głośnym śpiewem i cudnymi życzeniami rozkręciłaś mi wirtualną imprezę:-) Ja jako introwertyk nie jestem najmocniejsza w te klocki:-) A co do tego zaufania ja myślę, że to nie tylko kwestia umiejętności ale też wzajemnego zaufania, czyjeś zaufanie jest też mobilizujące, bo staramy się go nie zawieść i choć po drodze się stresujemy to w efekcie korzystają obydwie strony, ale ważny jest początek, to jak każda strona do sprawy podchodzi, czy się lubimy i co by było gdyby jednak się nie udało:-) Pozdrawiam gorąco:-)
UsuńMasz rację co do warkoczy, tyle różnych wzorów i sposobów ich układania się, tak jak z ludzkimi życiorysami. Jak piszesz o tym, to zgadzam się z każdą twoją sugestią, ale sama nigdy bym na takie porównanie nie wpadłabym, masz, koleżanko TALENT do pisania. Należy się szampan z okazji rocznicy. Sweter bardzo kreatywnie przemyślany i precyzyjnie wykonany. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję. Takie słowa sprawiają że mam tez odwagę podążać za tym co mi w duszy gra. Pozdrawiam ciepło:-)
UsuńJakie trafne, że pasja jest wpleciona w życie! Myślę, że że życie wpływa na pasję, tutaj ny wybór kolorów, wzorów, czy mniejsze czy większe wyzwanie, czy na tydzień rzucić do kąta, bo to ponad siły...
OdpowiedzUsuńPiękny splot i ostatnio i wciąż jeden z moich ulubionych kolorów - szary. Kolor niedoceniany uważam, a jest bardzo ciekawy...
Pięknie dziękuję:-) Podoba mi się ta myśl o możliwości wyboru, o dobieraniu zadań do aktualnych możliwości, siły. Ach szarość ma tyle odcieniu i tak wdzięcznie łączy się z innymi kolorami, z biżuterią..
UsuńJak miło, że tak młoda osoba doceniła to co robisz. I na pewno teraz cieszy ją ciepło i urok pełnego pięknych splotów cardiganu. Ciekawie to wszystko wymyśliłaś i połączyłaś w jedno. Ja ostatnio tylko odtwarzam czyjeś pomysły. Nie bardzo chce mi się wymyślać, dlatego podziwiam te osoby, które tworzą coś od samej idei do gotowego produktu:)))
OdpowiedzUsuńMasz rację, to niezwykle miłe gdy młoda osoba docenia twoje rękodzieło. A co do gotowych projektów, wiesz że czasem łatwiej wymyślić wszystko od nowa niż znaleźć projekt spełniający wszystkie oczekiwania. Ja lubię i jedną wersję i drugą, tak że moje życie dziewiarskie jest bogate, a jeśli chodzi o ilość projektów które chciałabym zrealizować to już w ogóle brak słów! 😉
UsuńKardigan do schrupania. Nie porwałabym się na projektowanie takiego zaawansowanego "udziergu" i jeszcze dla kogoś! Jest ponadczasowy. Dziewczyna będzie go zapewne nosić latami. Serdeczne gratulacje z okazji rocznicy!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Moniko za gratulacje i dobre słowa. Z kardiganu jestem dumna, zwłaszcza że nie wiedziałam czy się uda. Porwałam się na taki projekt bo w codziennym życiu porywcza nie jestem, a przecież potrzebna też jest mocniejsza dynamika;-)
OdpowiedzUsuń