Witam, witam i we wstępie wyjaśniam tytuł wpisu „W jak witalność”. Wyodrębnione samo słowo witalność wywołuje więcej skojarzeń z formą fizyczną, choć wiadomo, że wiąże się także z psychiką i w ogóle z szerzej rozumianą dobrą energią życiową.
Właściwie chodzi mi o czynności witalne,
czyli codzienne działania, które sprawiają nam radość, dodają energii, wzmacniają
poczucie sensu życia, sprawczości, kontaktu ze sobą i z innymi ludźmi, wspierają
wewnętrzną równowagę i wzmacniają układ odpornościowy. Czy to jakieś wytwory mojej
wyobraźni? Wcale a wcale. Wszystko to można wyczytać w książkach i w internetach, wyszukać wyniki badań, naprawdę warto. Termin „czynności witalne” wywodzi
się z terapii Simontonowskiej, a ja poznałam go podczas warsztatów prowadzonych
przez dr. Mariusza Wirgę, bliskiego współpracownika dr. Carla Simontona, a
potem kontynuatora jego dzieła.
Z wielką wdzięcznością wspominam te
warsztaty, wówczas wiele nowych wątków wplotłam do swojej wiedzy, do-wiedziałam
się wtedy rzeczy ważnych dla procesu zdrowienia i większość z nich na stałe
wprowadziłam do swojego życia. Wyjątkowe wrażenie wywarły na mnie te czynności
witalne, zwłaszcza, że wcale nie muszą to być wielkie wyczyny, tylko zwyczajne
rzeczy, które lubimy i robimy od serca, wg. Wirgi to „wewnętrzne witaminowe zastrzyki
dla duszy i ciała”. To mogą być różne zajęcia,
na przykład rysowanie, gotowanie, taniec,
rozmawianie, uczenie, spacery, pielęgnacja roślin. Każdy wie i czuje co na niego
tak działa.
Do dzisiejszego wpisu wybrałam
ten wątek bowiem dzianina, którą wystawiam dziś na wirtualną wystawę na moim blogu
bardzo wpisuje się te tematy. Po pierwsze jak każdy inny wytwór zrobiony przeze
mnie na drutach jest wynikiem mojej dzianinowej pasji, która jest dla mnie
właśnie taką czynnością. Kolejnym, jeszcze większym obszarem, z którego
wypływają witalne wartości jest dla mnie kontakt z naturą, źródło dobrego samopoczucia, inspiracji, dobrych
myśli, dystansu, radości, wytchnienia i nieustannych zachwytów. Tak się składa,
że w wiosenne ponczo dla Ani wykonane jest wzorem ażurowym w botaniczne motywy,
a jako miejsce spotkania na przekazanie tej dzianiny, mimo wątpliwych warunków
pogodowych, wybrałyśmy ogród botaniczny. Niespodziewanie wyszło wtedy słońce,
więc oprócz wciągającej rozmowy miałyśmy wiele wspaniałych wrażeń botanicznych
właśnie. Warto się tam wybrać, my na pewno tam wrócimy😊
Ponczo w zielonym leśnym kolorze zrobiłam
z 7 motków świetnej mieszanki merynosa z wełną wielbłądzią Cam Wool Rosarios4
zakupionej w sklepie woolloop.
Jeśli chodzi o formę to wzorowałam się na podobnej dzianinie, sprawdzającej się
od dobrych paru lat na wszelakie wyjścia, w wersji zarówno wygodnej jak i wyjściowej,
było to moje majowe ponczo (klik) a teraz
jest nowe majowe ponczo.
Wykorzystałam wzór na szal Hilaria
autorstwa Anny Lipińskiej, w którym już wcześniej zachwyciły mnie te wijące się
liście i kwiaty, wzór tym bardziej imponujący, że dwustronny, więc zamówiłam
wzór. Zapłata przeznaczona była na cele
charytatywne. Wzruszyłam się i pomyślałam jak wiele jest wokół pięknych ludzi
wnoszących do świata dobro.