Strony

poniedziałek, 24 lutego 2025

Moje dziewiarskie abecadło – W - Wystawa w warsztacie😉

Co jest ważniejsze – warsztat czy wystawa? Kiedyś usłyszałam takie zdanie w odniesieniu do kuchni, w której dużo się gotuje i porównywaniu jej z nieskazitelnie czystymi, niemal pustymi wnętrzami prezentowanymi w pismach dla kobiet. I choć było to wiele lat temu, zanim jeszcze zadomowiliśmy się w mediach społecznościowych, wciąż wydaje mi się ważne i bardzo pomocne to rozróżnienie na warsztat i wystawę.

We włóczkowej pasji nie wyznaję wyższości żadnego z nich, wszak wiem, że wzajemnie się wzmacniają, więc i jedno i drugie jest ważne. Wypracowana, wyjątkowa dzianina zasługuje by ją „wystawić”, lecz niewyraźne zdjęcie niewiele pokaże, nie wydobędzie jej walorów. I vice versa – wspaniałe zdjęcia  bez włożonej weń treści, bez warsztatu właśnie – nie będą dobrą wystawą włóczkowych wytworów. Warto więc wiedzieć więcej o jednym i drugim, by mieć jakieś władanie nad własnym włóczkowym wszechświatem.

Dziś opowiem jak to wygląda u mnie, jak widzę warsztat i jak wyobrażam sobie wystawę oraz wyjawię  własny sposób ogarniania włóczkowych projektów.

Warsztatu rozumianego jako wyodrębnione wnętrze wprawdzie nie posiadam w swoich włościach, ale chyba jednak nie jest to cała prawda. Wciąż wyczuwam, jak w moje włókna nerwowe wplatają się wizje wzorów, wypełniają wyobraźnię i wreszcie wynurzają, wyrastają jak witki, jak włóczki, wypełniają wnętrze mieszkania, wpycham je we wnęki, ale one są wszędobylskie. Wtedy wmawiam im, że winny być bardziej wsobne, a one nie, bo wolą być na wierzchu, nie wierzą w wypłowiałe „siedź w kącie a znajdą cię”. Do włóczek będę jeszcze wracać, i to wielokrotnie, a teraz chcę wsłuchać się w słowo „warsztat”, skojarzone z dziewiarską pasją ma dobry wydźwięk, wyczuwam w nim energię, stanowczość i rzeczowość. Warsztat to nie tylko konkretne miejsce, ale także wyposażenie, jakże ważne do wykonywania rękodzieła, zarówno fizyczne przedmioty, narzędzia i akcesoria jak i umiejętności, techniki, wiedza oraz doświadczenie. Rzeczy wystarczy kupić, a wybór wcale nie jest prosty, bo wypadałoby wiedzieć co warto mieć, do czego będzie się to wykorzystywać, jakie się ma wymagania.

W tym drugim aspekcie wzbogacanie się warsztatowe wymaga więcej zachodu, więcej czasu. Ktoś mógłby powiedzieć, że manualne zdolności są wrodzone, wyssane z mlekiem matki czy wyniesione z domu. Nawet jeśli tak jest, to ta pasja wymaga wprowadzenia we własne życie i wiecznego wzmacniania, (nikt z zewnątrz tego nie wymaga, to ona sama tak wciąga, wchodzi w krew).  Wraz z wyplataniem wzorów wyrabia się większa wprawa, a pasja wciąż wzrasta i wcale z wiekiem nie wygasa. W wyniku wymuszonego wirem spraw czy wypadków wyeliminowania jej z codzienności staje się wielce wytęskniona i wyczekiwana. Czasem wystarczy jednak czyjeś westchnienie, by wrócić do wykorzystania swojej pasji, do wplatania jej w życie. Gdy wreszcie wyrób włóczkowy jest wykonany można wystawić go na widok: własny, właściciela dzianiny i w ogóle wszem i wobec. Wcześniej też można, nawet na etapie samego widoku włóczki, gdy nie wiadomo jeszcze co z niej wykreować, jakie wykorzystać wzory, albo gdy wizji jest zbyt wiele, a nie są to wcale rzadkie wypadki😉Weźmy jednak wersję prostą, gdy najpierw we własnym warsztacie wykonuję dzianinę, a gdy skończę, pokazuję, nie wcześniej. I nawet wtedy, wiele wcześniej zanim skończę to wplatam w tę dzianinę plany fotograficzne, zastanawiam się czy wchodzi w grę wyjście w plener, wyobrażam sobie jakie tło, myślę o detalach wartych wyeksponowania. Wychodzi więc na to, że i wystawa wymaga warsztatu i wyobraźni.  Choć rozróżniam warsztat i wystawę to nie traktuję ich jako całkiem osobnych, wyodrębnionych warstw. Wynika z tego taki wniosek, że wszystko to jest wymieszane, jak włókna wplecione w siebie nawzajem. By nie poprzestawać na samych wynurzeniach ani ich nie wydłużać przedstawię Wam niedawno odkryty sposób na ogarnianie właśnie wykonywanych projektów. Dotyczy on sytuacji gdy na drutach jest ich więcej niż jeden, albo gdy się zazębiają. Jest to forma organizowania rzeczy i pomysłów, właściwie to stosowałam ją wcześniej, ale tylko momentami, teraz zamieniłam to na zasadę. Co to za wynalazek, jeśli można się tak wyrazić? To po prostu wyznaczony dla konkretnego pomysłu pojemnik, worek, koszyk albo pudełko. Niby nic nowego, kosze, koszyczki, miseczki czy torby na robótkę to elementarne wyposażenie dziewiarskie. Chodzi o to, że każdy rozpoczęty czy nawet planowany projekt umieszczam osobno, jest tam włóczka, wydrukowane wzory, wykorzystywane gadżety. Gdy rzecz jest skończona druty i wszystkie akcesoria wracają na swoje miejsca, zwijam resztki włóczek. Jeśli wiem, że na pewno będę niedługo robiła mitenki, a waham się co do wersji kolorystycznej, to te, które wchodzą w grę wkładam do pojemnika i mam je na widoku. Jeśli wypada mi wyjazd, wyjmuję tylko jeden motek i robótkę, cała reszta zostaje. Taki system jest dla mnie ułatwieniem, porządkuje to co się dzieje, nie plączą się nitki, nie mieszają akcesoria dziewiarskie. Bardzo ważne jest też takie zamknięcie projektu i zrobienie porządku i … miejsca na nowe pomysły. Możliwe, że jest to jakaś oczywistość dla wielu osób, które tak jak ja najchętniej mają jednocześnie trzy rzeczy na drutach, ale ja wypracowałam to sobie niedawno i odkąd wprowadziłam w życie czuję zmianę na lepsze, więc może jest ktoś kto też skorzysta.

Przechodząc do części dzianinowych konkretów, bohaterem dzisiejszego odcinka jest wymarzony przez Kingę kot Pusheen na szaliku wykończonym włochatą włóczką i frędzlami. Na wstępie, zgodnie z opisanym wyżej wynalazkiem do jednego z większych koszyków włożyłam rysunek, pasujące włóczki, tę potrzebną do wykonania szalika oraz kolorowe moteczki do wyszywania Pusheena, na srebrny róg jednorożca znalazłam nawet srebrną włóczkę z cekinami. Była to okazja by wykorzystać różne techniki, sprawdzić swój warsztat zarówno pod kątem wyposażenia jak i umiejętności, no cóż nie wzniosłam się na wyżyny wyszywania. Techniki testowałam w trakcie pracy, największym wyzwaniem było dla mnie wyhaftowanie pusheenowego wizerunku z obu stron tak, aby nie było widać węzełków i ani końcówek włóczki.

Ważne, a nawet najważniejsze jest to, że wnuczka jest wielce zadowolona. Przyznam jednak, że teraz podeszłaby do tematu całkiem inaczej, ale właśnie na tym polega rozwijanie warsztatu:-)












 

 

10 komentarzy:

  1. Udało mi sie dzisiaj tu wpisać 😂 zawsze z linka na fB jak wchodzę to jestem anonimowa. Wiec spróbowałam dzis inaczej. Ważne ze sie udało . Bardzo lubie czytać te twoje przemyślenia. Powiem ze ja nadal nie mamm swojego kącika dziewiarskiego , choc mogłabym zagospodarować jeden z pustych pokoi . Postawić tam pudełko jedno albo dwa z wloczkami, półeczkę z wzorami 🤔 byłoby latwiej. Nadal jednak trzymam wloczki w kanapie co malo wygodne jest , ech. Na swoje usprawiedliwienie mam to ,ze nie lubie biegać po schodach bo pokoik na gorze sie znajduje 😅 Moze twoj post mnie zmotywuje do zmian 🤔 . Szaliczek wyszedł ci bardzo fajnie , No i najwazniejsze , ze wnusia zadowolona 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, jak miło Cię widzieć:-) Cieszę się, że udało Ci się znaleźć sposób. To jest chyba tydzień sprzyjający dobrym zmianom, u mnie pojawiło się kilka fajnych rzeczy, min. udało mi się z jedną techniczną kwestią. Nasza pasja ma to do siebie, że jest mobilna, bierzesz druty, motek i nie musisz być związana z miejscem tak jak maszyną do szycia, można mieć robótkę w kuchni i w każdym pokoju, w samochodzie i w ogrodzie (nawet się zrymowało;-) To jest wielki plus, ale z drugiej strony to trochę rozsiewa się te swoje rzeczy, a sprzątając mieszkanie można zrobić bałagan dziewiarski. Odkąd zastosowałam ten patent nie mieszają mi się druty, pozaczynane prace czy pootwierane magazyny. Jak np. szukam wzoru ażurowego i znajduję parę różnych inspiracji w moich gazetkach to po prostu czekają one razem w jednym miejscu i jak znów siadam do tematu nawet jak mam mało czasu to szybciej mi w to wejść niż gdybym od początku znów przeszukiwała wszystkiego. Ciekawa jestem czy u Ciebie się sprawdzi takie podejście. Pozdrawiam ciepło:-)

      Usuń
  2. Warsztat zawsze, czy to ska webinar z możliwością zadawania pytań czy typowy workshop czyli praca z kimś bardziej profesjonalnym. Wystawy chrzanie, lubię chodzić i oglądać, ale swoje trzymam tylko dla bliskiego kręgu 😅 tutaj też niewielki krąg. Kotek cudny 😻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra wystawa nie jest zła;-) Twój komentarz nasunął mi skojarzenie z dawnych lat, kiedy na wystawie sklepowej w butelce na mleko zobaczyłam wsypany grysik, który pod wpływem czasu i słońca nabrał żółtego koloru, taka atrapa miała swoje uzasadnienie. Teraz też bywają warsztaty, które niekoniecznie czegoś nauczą i eksperci eksponujący samych siebie i wystawy też przeróżne:-)

      Usuń
  3. Podziwiam u Ciebie takie poukładanie, mimo, a może właśnie z powodu, kilku rozpoczętych projektów. Ja chociaż praktycznie zawsze mam tylko jedną dzianinę na drutach, to chaos wokół mnie jest dość spory. Złości mnie to, ale i tak wolę usiąść do przerabiania oczek, niż do porządkowania włóczek, drutów i notatek po poprzednich projektach. Robię to spontanicznie, gdy zbliża się masa krytyczna;-)
    Totalnie nie jestem w temacie współczesnych dziecięcych bohaterów bajek, ale zadowolonie wnuczki warte jest każdej sekundy poświęconej pracy nad szaliczkiem.
    Wow, haft dwustronny, rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten mój nowy system rozdzielania projektów jest właśnie sposobem na radzenie sobie z chaosem, który siłą rzeczy powstaje podczas pracy, w jedno miejsce wpadają używane druty, banderolki, markery, zapiski, a porządkowanie włóczek i notatek po jednej skończonej rzeczy jest o wiele łatwiejsze niż przy zabieraniu się za całokształt. Stosuję to od niedawna, ale już widzę różnicę jak fajnie mi to porządkuje, choć nie jest to idealne poukładanie.
      Pozdrawiam ciepło:-)

      Usuń
  4. Ależ to "baaardzo" pożyteczny, nam dziewiarkom, post. Po przeczytaniu nie można nie zanurzyć się w rozmyślaniach, a jak jest u mnie, czy nie trzeba czegoś zmienić. O warsztacie całkowicie się zgadzam. Nie umiem mieć kilku projektów na drutach jednocześnie, więc raczej nie mam problemu z drutami i włóczką. A wystawa jest bardzo ważna dla twórcy, szczególnie kiedy ktoś inny demonstruje nasze udziergi, zbiera pochwały i w czas nam przekazuje. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z pożyteczności tego posta, że właśnie tak go odebrałaś, że skłania do zastanowienia jak to u mnie. Jeśli wprowadza się jakieś zmiany to najważniejsze, żeby były zgodne z nami, z naszym stylem pracy, z naszymi potrzebami i możliwościami a nie pod wpływem presji czy obowiązkowego trendu. U mnie akurat zawsze jest więcej niż jedna rzecz na drutach, ale nie plączą mi się ani włóczki ani wydruki bo znalazłam na to system. U Ciebie spodobał mi się przezroczysty pojemnik na włóczki i to dużej wielkości.
      Pozdrawiam ciepło:-)

      Usuń
  5. Świetne wykonanie! Sporo pracy widać w tych pracach! Super!

    OdpowiedzUsuń