Czasem się zdarza, że jakaś piosenka przyklei się do człowieka i dziwnie często nuci się jej melodię, odtwarza słowa, potem to ucicha, by nagle pojawić się znowu, jak zwyczajna oczywistość i niemal tak naturalnie jak oddech. Mam tak od wczoraj z piosenką Marka Grechuty do słów Ryszarda Krynickiego „Świat w obłokach”. Chodzi za mną, gdy patrzę w niebo i gdy pochylam się do rzeczy przyziemnych, polubiłam jej towarzystwo, melodia, słowa i obrazy przenikają się i zmieniają się razem ze mną.
„Świat wokół Ciebie się zmienia, zmieniają się
pory roku” – tak, to przecież oczywistość, widzę to wszędzie wokół, czuję.
Pierwszy żółty listek brzozy jak uśmiech z przyszłości, jak czułą i nieco
melancholijną zapowiedź jesieni zobaczyłam jeszcze w maju. W czerwcu zaczęły czerwienić
się jarzębinowe drzewa, dziś ich gałęzie uginają się od pięknych owoców, jedne
bardziej pomarańczowe, na innych drzewach mocniej wysycone czerwienią. Dziś
urzekły mnie kasztany, podsychają im liście, ale zielone kolczaste kule lada
moment będą gotowe na rozpoczęcie roku szkolnego, na naszą radość początku, na przyjemność
wspomnień. Te skojarzenia i obrazy zmierzają jakoś w kierunku jesieni, a
przecież jeszcze lato trwa w najlepsze. Dzięki słowom tej piosenki trochę bujam
w obłokach, ale też przypominam sobie, że warto pokazać letnie dzianiny póki
jeszcze lato.
I tak oto przechodzę w konkret
dzianinowy, dziś mam do pokazania szydełkowy kapelusz z rafii oraz bluzkę z
bambusowej włóczki.
Kapelusz zaczęłam w drodze nad
morze, po dwóch dniach był już gotowy. Robiłam na oko, przymierzając w trakcie
pracy. Zależało mi na tym, by nie był ani za luźny ani za ciasny, żeby po
prostu był wygodny i spełniał swoją funkcję ochrony przed słońcem. Kapelusze
takie duże rożne miałam, lecz jakoś nie sprawdziły się w codziennym
użytkowaniu, a ten, który tego lata zrobiłam – owszem. Zrobiłam go z niecałego
motka raffi Ispie w kolorze light gray. Noszę go często, do bardzo wielu rzeczy
mi pasuje.
Bluzkę zrobiłam jeszcze w kwietniu i często w
niej chodziłam. Od pierwszego prania – blokowania dzianina ta jakby się
powiększała, a w trakcie noszenia poszerzała się jeszcze. Gdy moje dzieci były małe bardzo lubiłam
ubranka, które „rosły razem z dzieckiem”, nie wiem na czym to polegało, ale na
każdym etapie te rzeczy dobrze pasowały. Bambusowa dzianina w moim wykonaniu
posunęła się jeszcze dalej, bo
poszerzyła się jeszcze przed pierwszym ubraniem, potem jeszcze trochę, na
szczęście po drugim praniu zauważyłam, że już przestała rosnąć. Wciąż w niej
chodzę i bardzo ją lubię, choć odbiegła od mojego zamysłu. I lubię ją nawet za tę lekcję pokory, jaką mi
dała. Kiedyś dawno temu, gdy jeszcze nie dokumentowałam swoich prac kupiłam cienką bambusową włóczkę Nako w
kolorze szarym, i zrobiłam z niej letnią, ażurową narzutkę. Tamta dzianina w
trakcie noszenia poszerzyła się chyba czterokrotnie, i choć miała rękawy dużym
wyzwaniem było narzucić ją tak, aby nie spadła. Pracy z tamtą przędzą też nie
wspominam dobrze, toteż przez wiele lat nawet nie brałam pod uwagę bambusowych
włóczek. Kiedy zobaczyłam ten zachwycający kolor koralowy Bamboo Queen
Performance dokładnie taki, jakiego potrzebowałam nie wahałam się ani chwili. Pomyślałam
czas mija, zmieniają się włóczki, ale i ja się zmieniam, jestem już biegłą
dziewiarką. Ha, a tu pstryczek w nos, nie wszystko wyjdzie ci tak jak chcesz.
No przecież wiem, doświadczam tego przy okazji prawie każdej robótki, ale przyjmuję
te lekcje pokory z otwartością i dystansem, praca z dzianiną tak wiele mnie
uczy, choć czasem jest jak wiedza tajemna, czasem jak fantasmagoria…. Ale tylko
czasem, najczęściej bowiem jest to wspaniałe połączenie przyziemności konkretu
z bujaniem w obłokach, z marzeniami….