Gdy zobaczyłam projekt swetra Frozen Tulips Renaty Grabskiej bez wahania zgłosiłam się do testu. Nie analizowałam swojej sytuacji czasowej ani włóczkowej, wiedząc, że mogłoby mnie to doprowadzić do wniosku, że nie ma szans. Sam wzór zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia, miałam też przeczucie graniczące z pewnością, że będzie to udany projekt, przyjemny w dzierganiu i wygodny w noszeniu. Nie myliłam się, dzianina ta już na etapie ściągacza wyglądała bardzo dobrze, a potem każda kolejna przymiarka potwierdzała wcześniejsze wyobrażenia. Czy to była intuicja? Niekoniecznie, przecież walory swetra można było dostrzec od razu, a znając sposób, w jaki projektantka opisuje swoje wzory po prostu wyciągnęłam logiczny wniosek, że to dobry projekt. Nie musi on być sprzeczny z intuicją, ta bowiem określana bywa jako uwewnętrzniona suma doświadczeń. Mając spore doświadczenie w jakimś obszarze można ocenić sytuację w mgnieniu oka, bez potrzeby analizowania sytuacji, kombinowania itd. Pisze o tym o tym Malcolm Gladwell w porywającej książce „Błysk. Potęga przeczucia”. Podoba mi się jego podejście, choć nie wyczerpuje tak subtelnej kwestii jaką jest ludzka intuicja. Chętnie do tej książki wrócę, a tymczasem wracam do dzianiny dla mojej synowej.
Tak jak już wspomniałam dzierganie
szło gładko, lekko i przyjemnie. W dniu gdy zamknęłam ostatnie oczko i poucinałam
niteczki, Edyta wzięła sweter i od tej pory nosi go często. Wybrałyśmy na tę
dzianinę włóczkę, która jest mieszanką wełny i bawełny cotton merino drops w kolorze
jasno fioletowym. A że fiolet to podobno kolor intuicji to pozwolę sobie
jeszcze na kilka zdań na ten temat.
Co my wiemy o intuicji? Mówimy, że
ją mamy, jakby była jakąś praktyczną aplikacją, przydatną w niektórych sytuacjach,
by w razie czego coś podpowiedzieć, przed czymś przestrzec, a potem pochwalić
się choćby przed sobą, ale miałam intuicję! Czy na pewno to jest tak, że ją
mamy, posiadamy, jak jakąś istotę podrzędną w feudalnym porządku, gdzie panem
jest głowa, rozum, ego?
Człowiek chciałby mieć nad nią
władzę, a ona jakoś nie zawsze do usług się stawia. Tymczasem ona nie musi się
zjawiać, przybywać jak duch z innego wymiaru, bo jest wciąż obecna.
Nigdy się nie narzuca, mówi cicho,
szeptem, albo wcale, daje znać o sobie ledwo wyczuwalnym oporem, jakimś uciskiem
w gardle, w brzuchu, bez powodu, albo nieuzasadnioną radosną pewnością, że to
jest to… i co? No właśnie!
Warto tę istotę dostrzec,
posłuchać jej zaufać, zapytać „Co ty na to?”, ale jak już wspomniałam ona mówi
dość cicho…
Powiodło się dziewczynie z Teściową. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo raczej ja się często zastanawiam czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałą synową:-) Serdeczności!
UsuńPiękny projekt. No i dziewczyna zadowolona! Powiodło się i teściowej i synowej :)))
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że ta intuicja "mówi dość cicho". Trzeba inne sposoby aplikować, żeby w ogóle coś robić z sensem ;)
Reniu, dziękuję za miłe słowa! A co do działania z sensem - całe życie czegoś szukamy, próbujemy, eksperymentujemy i uczymy się również na błędach, to też ma jakiś sens:-) Pozdrawiam ciepło:-)
UsuńSweter jest wyjątkowo piękny, ale nie pogniewaj się, przyćmiewa go uroda i przepiękny uśmiech Twojej synowej.
OdpowiedzUsuńDwa ostatnie akapity Twojego tekstu doskonale określają to, co jest i moim spostrzeżeniem, tylko nikt jak Ty nie ubierze myśli w odpowiednie słowa. Moja intuicja przemawia wyjątkowo cicho, czasami za późno docierają do mnie jej wskazówki, a czasem nie chcę jej słyszeć, twierdząc, że wiem lepiej. Oj, najczęściej jednak nie wiem lepiej. A ona mogłaby potem powiedzieć: a nie mówiłam? Ale, właśnie, jest dyskretna, nie narzuca się.
Jakżesz mogłabym się gniewać, zwłaszcza że jestem tego samego zdania:-) Skończę odpisywać i natychmiast przekażę Edytce komplementy.
UsuńCieszę się, że zwróciłaś uwagę na tę cichość intuicji i późno docierające sygnały. Myślę, że cenne jest także dostrzeżenie tych sygnałów nawet po czasie, stwierdzenie, że jednak nie wiem lepiej to już jest otwarcie na jej głos. Gdyby powiedziała "a nie mówiłam" mogłaby wywołać reakcję obronną, tłumaczenie się albo zaprzeczanie, obwinianie siebie, no więc po co? Bardziej komfortowa jest dyskrecja i nienarzucanie się, lecz korzystania z tego komfortu w hałaśliwym świecie trzeba się na nowo uczyć. Ja próbuję i Tobie też polecam:-)