Ale to jeszcze nie wszystko. Oprócz
materii, wszystkich tych włóczących się za mną włóczek, książek, czasopism, drutów
i akcesoriów wszelakich, oprócz gotowych dzianinowych wytworów jest jeszcze coś
niematerialnego, co to wszystko splata. Myślenie, wyobraźnia, ciekawość, fascynacja.
Duża część moich dziewiarskich spraw istnieje w świecie niematerialnym, w dość luźno splątanym
odniesieniu do czasu. Coś kiedyś zobaczyłam i postanowiłam zrobić w przyszłości. Coś, co niesie dobre
skojarzenia z przeszłością chcę powtórzyć w innej wersji. Tego się nauczę, bo
warto, tamtego spróbuję, a to zrobię na pewno. Tak oto w tej niematerialnej
strefie wciąż przybywa możliwości, planów i inspiracji. Równolegle, w realnym
świecie, powoli i sukcesywnie przybywa umiejętności i konkretnych bytów – nowych
materiałów i gotowych dzianin.
Różnią się od siebie te światy, w
pierwszym nie liczy się czas, koszty ani własne ograniczenia, tylko zachwyt i
czyste inspiracje. W drugim jest inaczej – wcielanie w życie pomysłów wymaga czasu,
odpowiednich środków, a po drodze mogą
pojawić się niespodziewane przygody. Mimo tych różnic jedno z drugim wiąże się
z sobą i wzajemnie uzupełnia.
Co ciekawe, te wciąż przybywające
inspiracje wcale nie są dla mnie uciążliwe, wręcz przeciwnie – to takie skarby,
które nie zajmują miejsca, nie przytłaczają, trwają w jakimś dziwnym uśpieniu, nie
domagają się uwagi, nie są natarczywe, nie spędzają snu z powiek. Wystarczy
jednak, że zabiorę się za jakiś nowy projekt i od razu mam przed oczami mnóstwo
możliwości, wiele zapamiętanych obrazów, wzorów, kolorów, faktur, które mogę
wykorzystać. Cały wysiłek polega na odpowiednim połączeniu wszystkich elementów
w spójną całość. Bardzo często punktem wyjścia i punktem dojścia jest konkret -
mam taką włóczkę, chcę taką dzianinę. Bez tego zaplecza w wyobraźni samo robienie
na drutach byłoby dość żmudną i smutną pracą.
Zanim przejdę z niematerialnego
świata rozważań do pokazania nowej dzianiny trochę jeszcze o niej opowiem.
Jest to mój debiut w technice entrelak.
Pomysł nie przyszedł nagle, od paru lat czekał wśród tych wielu niezmierzonych zamierzeń.
Początkowo przypisany był do innej posiadanej włóczki. Nie chciałam jednak łączyć
dwóch niewiadomych - nieznanej techniki i niepewności czy wystarczy włóczki. W
międzyczasie pojawił się u mnie motek łotewskiej wełny Liloppi Luna na całkiem
inny projekt, ale od razu odłożyłam go na coś innego, choć nie wiedziałam jeszcze
na co. I pewnego razu zupełnie bez planu, bez wcześniejszych zamiarów i
pomiarów wyjęłam ten motek, patrzę - fajne kółko, zrobię trójkątną chustę,
wzorem w kwadraty. W tej prostej geometrii nie było cienia wątpliwości. Teraz
już tylko musiałam znaleźć instrukcję, nauczyć się metody entrelak i dziergając
zbliżać się do efektu. Wzór zawsze mi się podobał, ale jeszcze bardziej intrygowały
mnie te przejścia kolorów, musiałam przekonać się czy naprawdę tak układają się
kwadraty, brakowało mi wiary w ten fenomen. Nie żebym kwestionowała
prawdomówność innych dziewiarek, twierdzących, że tak to wychodzi bez cięcia
nitki. To, że innym wychodziło, nie oznaczało wcale, że i mnie się uda.
Poszukując instrukcji odkryłam w sieci
parę nieznanych zakamarków, blogów i projektów, a tym samym nowych inspiracji. Chciałabym
tam kiedyś wrócić, tymczasem jednak skupiałam się na opanowaniu metody, która okazała
się całkiem przyjemna. Po połączeniu kilku pierwszych kwadratów trafiłam na
cenne zdanie, że entrelak wiele wybacza, wzięłam go sobie do serca i uwierzyłam!
Również w to, że kolorowe kwadraty mogą układać się tak harmonijnie. Wełna,
którą wykorzystałam ma nazwę „herbatka miętowa”, jednak dla mnie są kolory
liści i owoców leśnych jagód na wczesnych etapach dojrzewania.
Uwielbiam Twoje rękodzielnicze rozważania z wyraźną nutą filozofii:)
OdpowiedzUsuńEntrelak to nieodkryty jeszcze przez mnie świat. Twoja wersja chusty zachwyca gamą barw i perfekcyjnie współgra z kolorami bluzeczki i spodni oraz natury w tle. Piękna sesja.
Dziękuję za miłe słowa, dzięki którym czuję, że warto dalej prowadzić bloga właśnie w takiej formule. Cieszę się, gdy ktoś czyta również tekst:-). A co do kolorów - miałam zamiar pokazać tę chustę na granatowej sukience, ale nie miałam sukienkowej sytuacji. Zdjęcia powstały przy okazji wycieczki do lasu, ubrałam więc wygodne spodnie i koszulkę, które jakby czekały na to zestawienie. Natura w tle i zapach lasu to jest coś! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że warto. Zdjęcia są bardzo klimatyczne, ale teksty to perełki. Wynoszą sztukę rękodzielniczą na poziom metafizyki. Bardzo lubię ten styl - może dlatego,że sama tak nie umiem, bo jestem konkretna aż do bólu. Pozdrawiam i czekam na kolejne dziewiarskie refleksje:)
UsuńI ból i konkret nie są mi obce;-) Myślę, że łatwiej je nosić z pomocą metafizyki.
UsuńJestem czytaczką, więc do mnie trafia przede wszystkim tekst. Oczywiście, jeśli obrazy uzupełniają, jak twoje opowieść, to moja radość nie zna granic. Mam za sobą jedną entrelakową chustę. Była w łądnych wiśniowo-brązowo-niebieskich kolorach. Wyszłą ładna, dostała ją moja mama. Jednak, chyba ta technika niezbyt zapadła w moje serce. Miętowa herbata bardzo do ciebie pasuje. A tak a propos, super nazwa:))
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie:-) Na tym blogu tekst i zdjęcia są ze sobą powiązane, ściśle lub luźno, różne są to sploty;-) Wiśniowo - brązowa - niebieska chusta, wyobrażam sobie takie zestawienie. Próbuję sobie też wyobrazić wykorzystaną przeze mnie włóczkę w innej dzianinie, z zupełnie odmiennymi efektami. A co do nazwy - moja znajoma nazwała ten zestaw kolorów lodami miętowo jagodowymi.
UsuńZrobiłam dawno temu enterlakiem kocyk i byłam przekonana, że jeszcze wiele razy do tej metody wrócę. Ale do tej pory nie wróciłam. To u mnie jedno z tych zamierzeń, które wiecznie odkładam na później. Jak skarpetki. Ale wrócę, jestem pewna, bo chusty i szale z cieniowanych włóczek wychodzą tą metodą po prostu obłędnie! I muszę coś takiego sobie zrobić:-)
OdpowiedzUsuńSamo zaspokojenie ciekawości i przekonanie się, że też to potrafię to już jest coś! Potem zawsze można do tego wrócić, prędzej czy później, nie ważne. Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńŁączenie sfery twórczej z wykonawstwem jest dla mnie jedną z przyjemniejszych części dziewiarskiego hobby. Dobrze jest dać upust tej drzemiącej w człowieku kreatywnej energii, a jeśli efekty są równie udane jak Twoja chusta entrelakowa, to sukces jest pełny i pozostaje się tylko zachwycać :)
OdpowiedzUsuńNota bene, ja się ciągle do entrelaka przymierzam. Sam w sobie bardzo mi się podoba, ale wciąż szukam zastosowania idealnego, żeby udzierg był noszony, a nie tylko podziwiany. Tym bardziej rozumiem Twoje podejście w tej sytuacji - z takich natchnionych mariaży nitek i wzorów wychodzą najulubieńsze chusty i swetry...
Jeśli coś jest dla Ciebie radością i przyjemnością to udziela się też innym. Lubię Twoje teksty i dzianiny, piękne, staranne i z klasą - tak teksty jak i dzianiny. A co do entrelaka, niezmiennie podziwiam go w cudzych pracach, wreszcie sama się nauczyłam, ale w gruncie rzeczy dla mnie jest to trudny motyw, dyscyplina kraty i wzór rombów kojarzący się z karnawałowym strojem klauna. Myślę o kolejnej dzianinie z wykorzystaniem tego wzoru, ale jeszcze nie wiem jak to ugryźć. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPodziwiam zdolność odsłaniania siebie:-) Chusta cudna, nic nie prześcignie łotewskich pomysłów na kolory :-)
OdpowiedzUsuńWyrażanie swoich myśli w tekście jest ciekawą przygodą, choćbym nie wiem jak precyzyjnie nazywała wrażenia, zawsze zostanie miejsce na interpretacje, słowa mają różne znaczenia i różnie mogą być odbierane. Jeśli zaś miałaś na myśli odsłanianie siebie w sensie dosłownym to muszę przyznać, że występowania na zdjęciach nie lubię. Bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam
UsuńChusta w cudownych kolorach, zgrała się z otaczającą naturą .ENTERLAK ciągle przede mną, a ułożenie barw z korowej włóczki nieodgadnione, dopóki nie powstanie gotowy wyrób.Pozdrawiam i życzę dalszych inspiracji...
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Szczerze mówiąc dla mnie nawet po wykonaniu tej chusty układanie kolorów w entrelaku nadal jest czymś nieodgadnionym. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń