Uznałam, że czas by wreszcie na
blogu pojawiła się spódniczka wydziergana jeszcze jesienią, a obiecana ubiegłej
wiosny. To, co najbardziej kojarzy mi się z tą dzianiną to fakt, że trudno ją
pokazać. Czerwień jak wiadomo jest kolorem trudnym. Poczułam to już na etapie
poszukiwania włóczki w odpowiednim odcieniu. Dzięki temu, że przed zakupem skorzystałam
z próbek to przeżyłam szoku porównując zdjęcie z oryginałem. Za przy
fotografowaniu skończonej spódniczki widziałam zupełnie niepodobne do czerwieni
barwy, jakieś przepalone róże i frustrujące fuksje. Tyle narzekania. Na szczęście
pozytywów jest więcej. Wymienię tylko trzy.
Po pierwsze - spódniczka wygląda
lepiej w realu niż na poniższych zdjęciach.
Po drugie – dziergało się ją
bardzo przyjemnie. Choć nierzadko robiłam z gotowych projektów, to jednak zawsze
więcej radości sprawiało mi to co sama wymyśliłam, nawet proste rzeczy. Edytka
nie chciała żadnych warkoczy ani wyrazistych ściegów, ja z kolei wiedziałam że
powinien to być jakiś elastyczny wzór. Zawsze bardzo lubiłam etap dobierania
ściegu do dzianiny, przeglądania książek, plików, czasopism. Gdy już wybrałam ten
ciekawy ścieg zaczęłam dzierganie, elastyczny początek sposobem włoskim, potem
całość w okrążeniu, czyli oczywiście bezszwowo i zakończenie igłą. Spódniczka po pewnym czasie okazała się trochę
luźna w pasie, więc dorobiłam taki koralikowy pasek.
Po trzecie – może nawet
najważniejsze spódniczka jest wygodna i często używana. Świetnie wygląda i do bluzek
i golfów. Prosty fason dobrze się sprawdza, a wybrany odcień czerwieni pięknie komponuje
się z kolorami, które moja synowa lubi.
Tak się złożyło, że ta spódniczka
nie miała specjalnej sesji zdjęciowej, została sfotografowana „przy okazji” i
to po paru miesiącach użytkowania.
Tylko ostatnie zdjęcie powstało tuż
po wydzierganiu, dobrze widać zastosowany ścieg.
Jestem pod wrażeniem tego, że młoda kobieta, którą na pewno jest Twoja synowa, nosi dzierganą spódniczkę. Obecnie nie jest to szczyt mody młodzieżowej, dlatego rozczula mnie fakt, że wydziergana mini jest noszona. Prosta forma, nieprzekombinowany wzór, ładny kolor i świetna figura właścicielki - to przepis na udany spódniczkowy projekt. Przypominają mi się czasy mojej młodości, kiedy sama nosiłam podobne - stąd pewnie to rozczulenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i cieszę się że moja dzianina wywołała rozczulenie. Dla mnie krótka dziergana spódniczka jest nowością, pamiętam z młodości wiele różnych rzeczy robionych na drutach i na szydełku, były też spódnice, ale raczej długie. Nie tak dawno kupiłam komplet peerelowskich pocztówek z projektami dzianin, były tam też długie spódnice z frędzlami. Kupiłam to z sentymentu, zwłaszcza że dokładnie takie same pocztówki były u mnie w domu. Co do mody młodzieżowej to nie wiem czy rzeczy robione na drutach są tak bardzo niedzisiejsze. Uważnie wyłapuję wszelkie motywy związane z dzierganiem i w strojach młodych ludzi jest tego sporo, są to rzeczy przemysłowe, ale często imitujące ręczne wykonanie. Ale rozczuleń, o których piszesz też czasem doświadczam. Na przykład na widok dzierganych skarpet u osób, których bym o to nie podejrzewała.
OdpowiedzUsuńO tak, czerwony jest dla optyki aparatu szalenie trudnym kolorem, sama zwykle poprawiam go w edycji:-). Ale to w sumie rzadki problem, bo rzadko tego koloru używam.
OdpowiedzUsuńSpódnica jest super, szczególnie, że i figura do niej idealna:-) Myślę, że i u mnie spódnicowa kolekcja jeszcze się powiększy, bo choć ostatnio same swetry mam na drutach, to faza i wena na spódnice jeszcze mi nie minęła:-)
W temacie spódnic dopiero się rozkręcam, mam apetyty na kolejne, krótkie, długie, wąskie albo wirujące, dla siebie chcę zrobić spódnicę ocieplacz, a wnuczka chciałaby spódniczkę do tańczenia. Nie wiadomo tylko kiedy te pomysły wskoczą na druty. Serdecznie pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń