W ubiegłym roku postanowiłam zrobić sobie spódnicę na drutach, ale gdy dojrzałam do tego pomysłu zbliżała się już wiosna i plan odłożyłam na kolejny sezon. Do dzisiejszego dnia przybyło mi pomysłów, inspiracji, tymczasem zima mija, a spódnica niczyja, znaczy nie zrobiona. No nie może tak być.
W tej sytuacji sięgnęłam po druty
i zaczęłam dziergać spódniczkę, ale nie dla siebie tylko dla wnuczki. Mogłam
pozwolić sobie pewien rozmach w dobieraniu wzorów i sprawiło mi to wiele
przyjemności. Wiedziałam, że najrozsądniej byłoby robić tę spódniczkę od góry
do dołu i na bieżąco dopasowywać rozmiar, fason i układ ściegów, ale bardzo
chciałam wykorzystać pewien wzór rozpoczynający dzianinę toteż jechałam od dołu
do góry. Czułam się jak na placu zabaw, zanim zdążył mnie znużyć jakiś motyw
już mogłam wybrać i wypróbować następny. I tak do końca sporawego motka. Taka
dziecięca spódnica to konstrukcja bardzo prosta, nie wymagająca wyliczeń, przy
zwężaniu pozwalająca gubić oczka na oko, byle tylko ich liczba była dopasowana
do następnego wzoru. Lekkość dziergania i skojarzenie z placem zabaw
sugerowałyby, że to jakieś dziewiarskie przedszkole, ale to nieprawda.
Wzory które wykorzystałam nie
należały do takich, na które wystarczy popatrzeć, by je odtworzyć. Ja w każdym
razie nie potrafiłam. Musiałam się ich nauczyć, więc nie przedszkole, a raczej
szkoła, nie jakaś wyższa szkoła dziewiarska, bardziej średnia, a właściwie
podstawowa, prawe, lewe, abc. Kiedy
wahałam się czy pokazać na blogu tę jedną spódniczkę, czy czekać aż zrobię też
dla siebie, przyszedł mi do głowy pomysł
na kolejne wpisy – cykl „Moje
dziewiarskie abc”. Nie jako poradnik „abc robótek na drutach”, istnieje już strona
o takiej nazwie, którą bardzo lubię i dość często odwiedzam, nie brakuje też innych wspaniałych poradników, kursów i instruktaży.
Mój alfabet dziewiarski nie będzie
ani trochę przypominać uporządkowanego podręcznika, raczej abecadło z wierszyka
Juliana Tuwima, które to „abecadło z pieca spadło, o ziemię się hukło,
rozsypało się po kątach, strasznie się potłukło”. Mam nadzieję, że nie
zabraknie mi czasu i konsekwencji na splatanie dzianin i refleksji literkami alfabetu.
Kto wie, może nowe pomysły już czekają, by przejść przez druty, przez głowę,
przez słowa, przez obiektyw aparatu by w końcu znaleźć się tu na stronie?
Zatem startuję z cyklem abecadło
i pokazuję dwie dzianiny, jedną małą, drugą jeszcze mniejszą. Spódniczkę dla
wnuczki, wykonaną z 140 gramowego motka włóczki Himalaya Sweet Roll i szalik
dla wnuczka z motka wełny merino Lana Gatto Cucciolo.
Pierwsza litera w moim
dzianinowym alfabecie to A jak atrakcyjność. Dobrze pasuje do tych dwóch
projektów, bowiem wzory które w nich wykorzystałam spodobały mi się od
pierwszego spojrzenia i od jakiegoś czasu czekały, by je wykorzystać. W
spódniczce są trzy takie atrakcje, ozdobny początek, ażurowy wzór stokrotek i
wreszcie wzór wypukłych listków, przypominających kłoski trawy o wdzięcznej
nazwie drżączka. W szaliczku zastosowałam kombinację oczek prawych i
lewych, tworzącą atrakcyjną fakturę,
inną z każdej strony. Po wypraniu, gdy włóczka zmiękła wzór ułożył się jeszcze
lepiej.
W tym dzianinowym abecadle do
litery A mogłabym użyć „ażuru”, wybrałam jednak atrakcyjność, która jest
pojęciem szerszym i więcej mówi o dzierganiu niż typ wykorzystywanych wzorów.
Atrakcyjność to dla mnie podstawowy atrybut dziewiarskiej pasji. Obejmuje i
wzory, techniki, włóczki, wszelkie inspiracje. U mnie póki co nie wygasa chęć
robienie na drutach, i choć mam też inne zajęcia i pasje to atrakcyjność
dziergania wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie.