Plany nie zawsze się spełniają i dzieje się tak z wielu różnych powodów. Warto jednak planować, nawet wiedząc że te zamierzenia wyjdą inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. Czasem gorzej, czasem lepiej, zawsze prawdziwie.
Planując wrześniowe wakacje nie
wiązałam z tym wielkich oczekiwań, raczej liczyłam się ze zmianą nastrojów na bardziej
wirusowe, z ponownym zamknięciem i zakazami. Do końca nie wiedziałam, czy się
uda, czy coś nie stanie na przeszkodzie. Wcześniej nie wyjeżdżałam o tej porze
roku, „wrześniowy odpoczynek” przez lata mogłam kojarzyć raczej z okazją
do smakowania chwil ciszy w domu, gdy
dzieci poszły do szkoły.
Zaplanowany wyjazd doszedł do
skutku dzięki temu, że … był zaplanowany i mógł zostać zrealizowany.
Pakując bagaże dobrze
przemyślałam, co zabrać do robienia na drutach. Wzięłam dwa projekty, nową
chustę z wydrukowanym opisem i zaczęty wcześniej szal nie wymagający
instrukcji. Wieczorem przed podróżą zaczęłam pierwszy motyw chusty, by potem
było mi łatwiej. Wzór, który na zdjęciu wyglądał na niezbyt trudny okazał się
bardziej skomplikowany, przynajmniej jak na warunki podróżne. Na takie sytuacje
przewidziałam dzierganie lekkie, łatwe i przyjemne, w tym wypadku prosty
entrelakowy szal. Spakowałam się jak należy, włóczki, druty, wydruk, niezbędne
akcesoria. Wyobraziłam sobie nawet sesje zdjęciowe, obydwie dzianiny na tle
spienionych lub spokojnych fal Bałtyckiego morza zapewne zyskałyby na urodzie.
Wyobrażałam sobie, gdy że skończę i jedno i drugie zawsze mogę sobie kupić
jakąś pamiątkową włóczkę na miejscu i rozpocząć nowy projekt w drodze powrotnej
do domu. Gwoli ścisłości nie wyjeżdżałam na cały wrzesień, tylko na jeden
tydzień. Czułam, że trochę poniosło mnie w tych planach, że to typowe błędy prognozowania,
ale włóczki zabrałam, nie ważyły tak wiele. Poza tym nigdy nie wiadomo, co może
się wydarzyć, więc dobrze mieć przy sobie jakiś rozpoczęty projekt. Podobno
szczęśliwi czasu nie liczą, wiec i ja nie liczyłam, nie kalkulowałam ile potrwa
wydzierganie chusty albo szala. Pod koniec pobytu było już jasne, że nie będzie
sesji zdjęciowej, na której będę cała owinięta ogromnym szalem na tle morza.
Powstały więc zdjęcia prac niedokończonych. A ja dalej szczęśliwie nie liczyłam
czasu, cieszyłam się bardzo, że pogoda dopisała i miałam mnóstwo innych aktywności
niedziewiarskich.
Jakie wnioski wyciągam z tych
przygód? Proste i optymistyczne. Wygląda to tak, mam niepewne wakacyjne plany i
dość rozrośnięte zamierzenia dziewiarskie, z pozoru zupełnie różne podejście,
ale obie sytuacje łączy to, że nie przywiązuję się nadmiernie do wyniku. Pojadę
to wspaniale, a jak nie to cóż, trudno. Skończę obydwie dzianiny na wyjeździe
to super, będą miały nadmorskie zdjęcia a ja sięgnę po nowe projekty. Nie
skończę – to ciąg dalszy wakacji będzie się snuł za mną jeszcze do października.
Warto mieć plany, ale dobrze dopuszczać możliwe zmiany, modyfikacje i jeszcze
mieć oczy otwarte na to co życie przynosi poza planem.
Od mojego powrotu znad morza
minęły dwa tygodnie, końca chusty jeszcze nie widać, natomiast skończyłam entrelakowy
szal.
Powstał on z dawnych zapasów, z włóczki
którą kiedyś dostałam od Weroniki, najprawdopodobniej jest to Delight Dropsa.
Szal ten przeznaczony jest na prezent dla wspaniałej dziewczyny, ale mogę go
zaprezentować już dziś, bo choć jeszcze niewręczony to już pokazany, a pomysł wcześniej
uzgodniony. Technika entrelakowa to przyjemność dziergania, jest powtarzalność,
ale ciągle coś się zmienia. Można brać udział w rozmowie i spokojnie robić
kolejny kwadrat, patrząc jak układają się barwy. Można się też pomylić i tego
nie zauważyć od razu. W połowie szala zupełnie nieświadomie połączyłam kwadraty
inaczej niż trzeba i cała dzianina się skręciła. Już miałam pruć, gdy
uświadomiłam sobie, że to będzie świetnie profilowało szal na ramionach i szyi
i rzeczywiście lepiej się teraz układa niż gdyby był całkiem prosty. To się
nazywa szczęście, nieplanowany błąd okazał się korzystny dla całości.
A zamiast sesji na plaży są zdjęcia
w moim mieście oraz wcześniejsze zdjęcia niedokończonego szala nad Turkusowym
jeziorem.