wtorek, 8 października 2019

Fałdowany szal i przykuwanie uwagi

Dawno, dawno temu, zanim jeszcze świat oplótł Internet, czyli w gruncie rzeczy całkiem niedawno,  popularne były papierowe katalogi różnych produktów, książek, ubrań, kosmetyków. Nadal jeszcze taka forma istnieje i bywa mile widziana, lecz z pewnością nie ma ambicji rywalizować z możliwościami Internetu. Tego nawet nie da się porównać. Internet zdaje się pamiętać wszystkie pozostawione przez nas ślady i na tej podstawie wciąż podsuwa różne oferty i okazje. Nieustannie i natarczywie. Nie to, co papierowy katalog, wzbudzający (lub nie) pragnienie zakupu w sposób bardziej subtelny. Ograniczony swoją  formą pozwalał przejrzeć całą zawartość od początku do końca, co w efekcie dawało miłe wrażenie zrealizowanego zadania i ogarnięcia całości. Coś przykuwało uwagę jako przedmiot pożądania, coś powodowało lekkie uniesienie brwi, albo tylko obojętne przerzucenie stronicy, były też kuriozalne ciekawostki. W katalogach książkowych zawsze na deser zostawiałam sobie dział poradników, czegóż tam nie było! Szybkie techniki bogacenia się, uwodzenia, rodzenia, rozwodzenia, tresowania kotów, rozumienia rybek. Teraz wszelkie porady są w Internecie, nawet na pierwszych stronach tuż obok wiadomości. Wołają do nas sensacyjne informacje o tym, czego nie jeść, co w siebie wetrzeć, jak zagęścić łysinę, jak znaleźć szczęście i jak zgubić fałdy, natychmiast i na zawsze. Nie mam zamiaru rozstrzygać o wyższości tego, co było kiedyś  nad tym, co mamy dziś. Próbuję tylko jako tako zrozumieć ten świat, który ciągle mi się wymyka i najzwyczajniej nie nadążam. Już mi się zdawało, że rozumiem o co w tej wirtualnej rzeczywistości chodzi, że jak mówią znawcy tematu – najważniejsze jest to, by przykuć uwagę. Tylko, że od uwagi bardzo blisko do uważności, czyli świadomej koncentracji na rzeczywistości i uwolnieniu od rozproszenia. Uwaga, która przykuwa smartfony do ludzkich rąk i oczu z raczej niewiele ma wspólnego z koncentracją. Chodzi więc pewnie o taką uwagę, która wzbudzi zainteresowanie na tyle skutecznie, by zrobić „klik”. To się robi świadomie, ale czy uważnie? Najdziwniejsze jest, że to przyciąganie i skupianie uwagi odbywa się w warunkach nieustannego dopływu nowych bodźców. Może i trudno to pogodzić, ale są sposoby: głośność, nośność, powierzchowność. Patrzę na to z zaciekawieniem podobnym do tego, którego doświadczałam dawniej przy przeglądaniu papierowych katalogów. Widzę podobieństwa i oczywiste różnice. Choćby takie, że podział na nadawców i odbiorców nie jest już oczywisty. Mogę oceniać co dzieje się w sieci, ale przecież i ja jestem częścią tego Internetu, wprawdzie bardzo znikomą, ale jednak. I cóż ja tu robię? Prezentując dzianinę próbuję przyciągać uwagę, nie inaczej. Zatem przechodząc od rozważań ogólnych do dziewiarskich konkretów przedstawiam krótką historię zielonego szala. 

To było tak. Pewnego razu moją uwagę przykuł fałdowany szal. Nie surfowałam wtedy po falach Internetu. Znalazłam go w książce od Kasi. Wzór niby prosty, a niezwykły, dżersej z pofałdowaniami. Muszę go zrobić, nieważne że mam swoje fałdy. Takich nie mam, a nawet nie wiem jak się je robi. Tym bardziej chcę spróbować. Decyzja, by wreszcie wcielić plan w życie zapada tuż przed jakimś nieplanowanym wyjazdem późną wiosną, a może na początku lata. W końcu szal udało mi się wreszcie skończyć, motyw pofałdowań nie taki znów trudny, ale raczej nie jest to wzór do dziergania w drodze i w przypadkowych wolnych chwilach, gdyż wymaga on skupienia uwagi, trzeba pilnować rzędów, oczek, połączeń.  Z pewnością powtórzę ten projekt z inną włóczką, może nawet dodam więcej pofałdowań. 
Projekt Curly Confection: Puffy Pleats Scarf pochodzi z książki "Knitting Pleats: Stunning Garments and Accessories," autorką jest Olga Pobiedinskaya. 
Oto on, szal który najpierw przykuł moją uwagę, a przy pracy wymagał skupienia uwagi. 












2 komentarze: