środa, 27 marca 2019

Nostalgia wiosenna

Zaczęło się od zachwytu kolorami. Intensywność piwonii, subtelność zasuszonych płatków róży i omszała zieleń starego płotu. Rzeczywiste obrazy i żywe wspomnienia skręcone w nostalgicznym motku, a ściślej biorąc w dwóch, bo tylko tyle było w sklepie. Co z tym zrobić? Cokolwiek. Wydziergać na drutach jakiś drobiazg, który będzie przypominał kolor i zapach piwonii, wyblakłe wspomnienia po darowanych dawno kwiatach, siebie samą sprzed wielu lat i może jeszcze więcej. Decyduję się na chustę, bo ich nigdy za wiele. Ale zaraz, zaraz, jak to? Czy można tak minione nastroje i skojarzenia z przeszłością przeznaczyć na wiosenną nowość? Czy jedno z drugim się nie kłóci?

Odpowiedź znalazłam na spacerze w lesie. Początki wiosny, pierwsze motyle, nieśmiałe pąki na gałęziach, jeszcze rozespane zawilce i cudne, choć z oddali ledwo widoczne przylaszczki. Idąc wypatrujemy świeżej zieleni i kolorowych kwiatów, na każdym kroku zapowiedź wiosny jak nagroda czy pochwała na szkolnej wycieczce pt. „W poszukiwaniu oznak wiosny”. Dziecięca radość i ciekawość są miłym stanem, zwłaszcza w takim lesie i przy dobrej pogodzie. Przyjemne doświadczanie tego co jest właśnie teraz, bez wybiegania w przyszłość i bez prób odtwarzania stanów z przeszłości. Niezwykłość tej chwili polega na zatrzymaniu kadru, uchwyceniu ruchu między tym czego już nie ma, a tym czego nie ma jeszcze. Gdzieś między powrotem do dzieciństwa, przywoływaniem dawnych doznań a oczekiwaniem tego co ma nadejść. Między niedawną zimą i zlodowaciałą drogą a bujną, gęstą zielenią,  która już wyrywa się z pąków, by  wypełniać coraz większe przestrzenie.

Skupiamy się na oznakach wiosny, ale gdyby tak spojrzeć obojętnie to zdecydowaną większość na tym obrazku zajmują ubiegłoroczne, suche liście. Są  tłem dla przylaszczki i miodunki, lecz nie dają o sobie zapomnieć, przyjemnym dla ucha szelestem włączają się do rozmowy i wtrącają w myśli.

I właśnie te suche liście z bukowego lasu podsunęły mi odpowiedź na pytanie jak się ma nostalgia do wiosennej nowości. Tak jak leśnych liści nikt nie musi grabić, bo las doskonale sobie z tym poradzi tak też ludzkie wspomnienia i tęsknoty nie muszą być karczowane, zapominane i poddawane detoksom.  Wspomnienia i nastroje, bez względu na zabarwienie będą wzbudzać tęsknoty i zamyślenia, ale nie trzeba z nimi walczyć, ani przeciwko, ani o ich zatrzymanie. Wystarczy iść dalej, a one same zmienią formę, mogą stać się tłem, a potem nawozem, może wrócą podobne a może odmienione. Może ujawnią się w nowej wełnie, skłonią by odłożyć wszystkie inne prace i wydziergać chustę, w której będzie intensywność piwonii, subtelność zasuszonych płatków róży i leśny spacer wczesną wiosną. 

Chustę zrobiłam z malabrigo arroyo w kolorze „jupiterowym” wg projektu Anny Lipinskiej, mistrzyni ażurów. W planach miałam ( i nadal mam) inny wzór tej projektantki, ale okazało się że bardziej pasuje Ernesta, kupiłam ten projekt i natychmiast narzuciłam na druty. To moja pierwsza przygoda z Yellowmleczyk, nie licząc biernego oglądania strony. Wzór jest opisany i rozpisany bardzo starannie, czytelnie, z uwzględnieniem różnych preferencji i upodobań dziewiarek, jest i opis i schemat. Polecam!  Ja stosuję mieszanie wersji polskiej i angielskiej, opis polski, a skróty angielskie. W przypadku ażurów stosuję dość dziwną technikę, uczę się rytmu wzoru i w trakcie dziergania powtarzam go sobie jak tekst. I tak sobie ją robiłam, nie zamierzałam jakoś spieszyć się z dzierganiem, ale pewnej soboty na spacerze w lesie przyszedł mi do głowy pomysł na tekst i zależało mi aby gotową chustę sfotografować właśnie na takim samym etapie wiosny w lesie, czyli nie później niż za tydzień, o ile zdążę ją skończyć i o ile pogoda i inne okoliczności pozwolą. Udało się. Oto efekt. 













poniedziałek, 11 marca 2019

W barwach wody i nieba

Przedwiosenne burze i wiatry powaliły wiele drzew, porozrzucały gałęzie, postrącały dachy i pozarywały nocne sny. Miasta zasnute smogiem poczuły smak czystego powietrza, a myśli co wypadły z szuflady nie chciały się w niej z powrotem zmieścić.
To dobry czas na świeże pomysły i nie mam tu na myśli rzeczy całkiem nowych. Czasem warto spojrzeć inaczej na to co znane, opatrzone, być może uda się w tym dostrzec coś ciekawego, niezwykłego. Z resztek wełny zrobić nowy sweter, tak połączyć kolory, by tworzyły całość, a dla odmiany pójść w poprzek, od rękawa do rękawa.
Publikując efekt swojej pracy, chwaląc się umiejętnościami i ujawniając niedociągnięcia, chciałabym dodać coś jeszcze, swoje myśli nie związane wprost w z dzierganiem, ale przemyślane podczas robienia na drutach. Nie mam pewności czy „przemyślane”  to trafne słowo, kojarzy się z czymś zamkniętym, dokończonym, akuratnym, a być może te moje myśli są tylko przemielone i przewałkowane. Nie wiem, w każdym razie piszę o tym, jak widzę pewne rzeczy, co czuję i czego doświadczam.
Tak wielu rzeczy nie ogarniam. Lubię to słowo, jest takie trafne dzisiaj. W przeszłości kojarzyłabym go  z dalekim horyzontem, dziś oznacza przytłoczenie nadmiarem, który jest wokół, bardzo blisko, często w nas samych. Mając dostęp do coraz większej ilości informacji i pozorne wrażenie, że tyle wiemy i możemy wszystko sprawdzić, niewiele pozostawiamy w pamięci. Poznane treści ulatują jakby porwał je wiatr, uciekają z głowy nazwiska, filmy, książki. Nie ma potrzeby obciążać umysłu nadmiarem informacji, które przecież zawsze są pod ręką, konkretnie pod kciukiem, ale tak naprawdę gdzie?
Dawniej tylko marzyciele chodzili z głową w chmurach, dzisiaj informacje przechowujemy w chmurze, choć nie wiadomo na jakim jest ona niebie, dla mnie to żywioł potężny i nieznany.  
W erze nadmiaru informacji żyjemy pomiędzy złudną pewnością i chronicznym nieogarnianiem,  naszym słabym punktem jest pamięć. Tak bardzo ufamy „pamięci zewnętrznej”,  że w końcu w głowie pozostawiamy niewiele. Takie to myśli przyszły mi do głowy, gdy łączyłam  z sobą te nitki w kolorach wody i chmurnego nieba. Myśli potargane wiatrem zamieniłam w zdania niestaranne, chociaż się starałam. Tak jak z wykończeniem tego swetra, pomysł na całość dobry, tylko te łączenia, no trudno, kiedyś znajdę na i to sposób.